Fideista Fideista
1530
BLOG

Pożyteczni idioci, czyli co przykrywa temat księdza Lemańskiego?

Fideista Fideista Polityka Obserwuj notkę 13

Od kilku dni media żyją sporem pomiędzy księdzem Wojciechem Lemańskim i arcybiskupem Henrykiem Hoserem, nazwanym w artykule Newsweeka „twarzą i rzecznikiem Kościoła surowego”. Ksiądz Lemański uosabia kolejną (po ks. Tischnerze i ks. Bonieckim), ukochaną przez liberałów i lewicę twarz „kościoła wyzwolonego” (cokolwiek miałoby to w istocie znaczyć). Spór pomiędzy duchownymi dotyczy kwestii najróżniejszych – począwszy od pytań poważnych, takich jak stosunek Kościoła do in vitro, aż po pytanie o to, czy ksiądz Lemański jest… obrzezany, które to rzekomo paść miało z ust arcybiskupa Hosera. O co naprawdę chodzi w tym sporze?

Proboszcz parafii Narodzenia Pańskiego w Jasienicy (od lipca 2013 roku formalnie został przeniesiony na wcześniejszą emeryturę) bardzo szybko stał się ulubieńcem mediów. Nic dziwnego – bez skrupułów manifestował swój brak pokory wobec decyzji swoich przełożonych, ignorując m. in. upomnienie kanoniczne i zakaz wypowiadania się w mediach. Oczywiste jest to, iż niepokorny duchowny krytykujący Kościół Katolicki to woda na młyn dla środowisk lewicowych. Bardzo szybko głos księdza Lemańskiego próbowano przedstawić jako wołanie o naprawę i reformę Kościoła. Komentujący pisali o tym, że bardzo chętnie słuchają takiego księdza, jak proboszcz z Jasienicy. „Takiego głosu Kościoła chciałoby się słuchać zawsze” – przeczytać można było pod artykułami opisującymi niepokorną postawę księdza Wojciecha.

W drugim tygodniu lipca 2013 roku żaden temat nie „sprzedawał się” w polskich mediach równie dobrze. O sprawie pisały m. in. onet.pl, wp.pl, tvn24.pl, natemat.pl i – jakżeby inaczej – gazeta.pl. Trzy ostatnie serwisy z tematów dotyczących napletka (bądź jego braku) uczyniły nawet swoje „jedynki”, uznając je za najważniejszy temat w naszym kraju. Zupełnie nie obchodziło komentujących to, co przełożeni księdza mówią w tej sprawie. Nie miało znaczenia nawet to, że 5 lipca 2013 roku abp Hoser wydał dekret odwołujący ks. Lemańskiego z urzędu proboszcza.Uzasadnienie było takie, iż dalszą posługę w parafii uniemożliwiają jego brak posłuszeństwa i szacunku wobec biskupa diecezjalnego. Przede wszystkim jednak - niezgodne z prawem kanonicznym publicznie głoszone poglądy, a także brak szacunku i posłuszeństwa wobec nauczania polskich biskupów w kwestiach bioetycznych. 

Na kontratak nie trzeba było czekać zbyt długo. Szturm przepuściły równolegle Gazeta Wyborcza, TOKFM, natemat.pl i Newsweek. Bardzo szybko przypomniano sobie o tym, iż arcybiskup Hoser był przez 20 lat misjonarzem w Rwandzie, gdzie pełnił ważne funkcje kościelne. Atak rozpoczął człowiek, któremu wszyscy płacimy z abonamentu za reklamę własnej gazety w publicznej telewizji. „Z in vitro walczy jak diabeł ze święconą wodą. O ludobójstwie w Rwandzie milczy jak zaklęty, choć mógłby o nim wiele powiedzieć” – zagrzmiał Newsweek w artykule Aleksandry Pawlickiej. Front ataku gazety był jednak dużo szerszy i arcybiskup Hoser nie był jedynym duchownym, który był współwinny - zdaniem dziennikarzy Newsweeka - zbrodni w Rwandzie. Nietrudno się oczywiście domyśleć, że jeszcze większą winą, zdaniem lewicowych komentatorów, obarczony został - stojący przecież u progu świętości – Jan Paweł II. Ciskając gromy na Papieża Aleksandra Pawlicka przywołała książkę „Strategia antylop” Jeana Hatzfelda, który opisując wojnę w Rwandzie, cytował relację Tutsi: „Chcieliśmy usłyszeć, że papież czy jakiś arcybiskup zakazuje Hutu ścinania dzieci. Ale ten polski papież nie otworzył ust”.

Nie ma oczywiście żadnego znaczenia to, że jest to zarzut nieprawdziwy. Nie liczy się zupełnie fakt, iż to Jan Paweł II był pierwszym, który publicznie nazwał tę zbrodnię ludobójstwem, wskazując światu, że odpowiedzialność za te czyny nigdy nie może ulec przedawnieniu (miało to miejsce 27 kwietnia 1994 roku, kiedy słowa Papieża cytowała agencja Reutra w  "Vatican Calls for Rwandan Peace Conference”). W istocie Jan Paweł II nie wysłał do Rwandy żadnej dywizji. Nie jest dla komentatorów Newsweeka istotne to, że Francuzi, Belgowie, ONZ – choć dysponowali w owym czasie realnymi możliwościami fizycznego powstrzymania konfliktu (przynajmniej na początku) – nie uczynili dla Rwandy nic.

Jeszcze dalej od Newsweeka posunął się znany ze swojej miłości do Kościoła i katolików portal gazeta.pl, w którym przytoczone są słowa Wojciecha Tochmana, autora reportażu z Rwandy. Pracujący m. in. dla TOKFM dziennikarz mówi tam: „Wśród katolickich duchownych byli tacy, którzy pomagali, chronili i ginęli ze swoimi parafianami. Ale byli też tacy, którzy mordowali i gwałcili. Czas się przyznać”. Później dodaje: „Kościół w Rwandzie właściwie istnieje dzięki szatanowi. Tam się odbywa przedziwny kult szatana”. I wreszcie pada zdanie wieńczące artykuł: „Ci, którzy przeżyli ludobójstwo, stracili matki, dzieci, bliskich, nie będą rozumieli, dlaczego Jan Paweł II zostanie kanonizowany”.

W ten sposób, istotą sporu o Rwandę staje się kłamstwo na temat milczenia Papieża w sprawie ludobójstwa i rzekomy fakt współpracy niektórych księży katolickich z radykalnymi politykami z ludu Hutu. Zupełnie nieistotne staje się to, iż Kościół Katolicki w Rwandzie stracił 150 księży, czyli około jedną czwartą duchowieństwa (w tym 4 biskupów). Śmierć poniosło także ok. 140 sióstr zakonnych, nie mówiąc już o kilkuset tysiącach wiernych świeckich.

Kiedy kłamstwo na temat rzekomego milczenia Kościoła w sprawach Rwandy przestało wystarczać, uderzono w tradycyjną nutę rzekomego polskiego podskórnego antysemityzmu, które wyrazić się miało w pytaniu abpa Hosera o to, czy ksiądz Lemański nie jest przypadkiem obrzezany (ks. Wojciech Lemański ma bardzo duże zasługi na polu dialogu polsko – żydowskiego).

I to właśnie obrzezanie i antysemityzm pasterzy Kościoła, będących przecież głosem ludu i sumieniem chrześcijan, wyrażonym najpełniej liczbą Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata, zafrapowały niektóre media najmocniej. Właśnie dziś.

Zbrodnia w Rwandzie jest ludobójstwem - co do tego nie ma wątpliwości nikt, kto pozostaje przy zdrowych zmysłach. Dlaczego jednak ten udręczony postkolonialną przeszłością kraj, wykorzystany przez Belgów i Francuzów, stał się nagle arcyważnym tematem dotyczącym świętości Jana Pawła II i całego Kościoła Katolickiego? Dlaczego ten umęczony kawałek afrykańskiej ziemi staje się w Polsce tematem ważniejszym od zbrodni, która dokonała się tu, na Wołyniu, kiedy Ukraińcy mordowali swoich polskich sąsiadów równie okrutnie i z równie wielką pasją, jak bojownicy Hutu, którzy dokonywali rzezi na Tutsi? I dlaczego tematem Rwandy żyją niektóre media w dniu, który jest kolejną, bolesną rocznicą wydarzenia, które politycy niegodni tego, aby sprawować rządy, nazwali "czystką etniczną noszącą znamiona ludobójstwa".

Hańba, której nie sposób wyrazić inaczej, niż tylko oddając głos świadkom:

Najgorzej było na początku lata 1943 r., gdy pomordowanych przez Ukraińców przywozili ich sąsiedzi bez trumien – wspomina. – Przykrywali tylko ciała tylko białymi prześcieradłami. Niektóre zwłoki były porąbane w kawałki. Nie miały rąk, nóg, miały odcięte głowy. Nie starczało czasu na ich pochówek. Ludzie kopali doły na cmentarzu i składali do nich zmasakrowane zwłoki. Ksiądz zdążył je tylko poświęcić i chwilę się pomodlić. Zaraz podjeżdżały następne furmanki. / Julian Jamróz „Skończyła się wasza zastana Polska”

Gdy przybyłem do Włodzimierza, było nuż cały zapchany uchodźcami. Przedstawiali straszliwy widok. Byli zakrwawieni, mieli odrąbane ręce, niektórzy wykłute oczy. Znajdowali się w szoku, a od tego, co mówili, włosy stawały dęba. Zezwierzęcenie Ukraińców przerastało wszystkie ludzkie wyobrażenia. Dowiedziałem się nawet, co działo się w Chrynowie (…). Banderowcy napadli na kościół podczas mszy. Zabili księdza Jana Kotwickiego przy ołtarzu. Ich ofiarą padło też wiele moich koleżanek. Bestialsko zabito m. in. Elizę Kruczyńską. Ranna w rękę została Alina Janusz. Janinę Winiarz mieszkającą obok Mrozów banderowiec trafił najpierw w nogę, gdy uciekała w stronę lasu. Padła na plecy i banderowiec chciał ją dobić i trafił w oko. Oblaną krwią znalazł Mróz i zaniósł do rodziców. / Zygmunt Maguza, Uciekajcie, mordują!

Lipiec był dla nas najtragiczniejszy. Doszło do mordu w Kisielinie. Banda z UPA urządziła tam prawdziwą „krwawą niedzielę”. Dowiedziałem się o niej następnego dnia, czyli 12 lipca, gdy na podwórku majątku w  Zaturcach zobaczyłem uciekinierów na wozach z dobytkiem i pieszych z małymi tobołami, starych i młodych, zdrowych i rannych. Z każdą chwilą ich przybywało. (…) świadkowie opowiadali jak wyglądał napad Ukraińców: Gdy Polacy zebrali się na mszy św. w kisielińskim kościele, Ukraińcy zaatakowali go i zaczęli strzelać do modlących się przez drzwi główne świątyni. Części Polaków udało się schronić na plebanii, która była murowana i połączona przejściem z kościołem. Wszystkich pozostałych Ukraińcy wymordowali. Kazali im się najpierw rozebrać do naga. Później rozstrzelali ich z karabinu maszynowego. Rannych dobijano przy pomocy różnych narzędzi. Ich zwłoki zawleczono następnie do rowu przy dworze i tam zakopano. / Jan Lipiński, Dantejskie sceny nad Bugiem

I nic innego nie powinno być dziś przedmiotem medialnej debaty. A zwłaszcza nie powinny nas interesować kłamstwa pożytecznych idiotów na temat Papieża i Kościoła. Dziwnym zbiegiem okoliczności lewicowe media najwięcej mają do powiedzenia na te tematy, które z założenia nie są ich mocną stroną.

 

 


Cytaty pochodzą z: Wołyń, Epopeja polskich losów 1939 - 2013, Marek A. Koprowski, wyd. Replika, Akt I i II.

Fideista
O mnie Fideista

The truth is you're the weak. And I'm the tyranny of evil men. But I'm tryin', Ringo. I'm tryin' real hard to be a shepherd.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka